The Project Gutenberg EBook of Anhelli, by Juliusz Slowacki
This eBook is for the use of anyone anywhere at no cost and with
almost no restrictions whatsoever. You may copy it, give it away or
re-use it under the terms of the Project Gutenberg License included
with this eBook or online at www.gutenberg.org
Title: Anhelli
Author: Juliusz Slowacki
Release Date: February 19, 2009 [EBook #28121]
Language: Polish
Character set encoding: UTF-8
*** START OF THIS PROJECT GUTENBERG EBOOK ANHELLI ***
Produced by Ewa "czupirek" Jaros (produced from images
generously made available by CBN Polona -
http:///www.polona.pl)
ANHELLI
=ANHELLI=
przez
JULIUSZA SŁOWACKIEGO
PARYŻ.
W KSIĘGARNI I DRUKARNI POLSKIÉJ,
Przy ulicy Marais Saint-Germain, n^o 17 bis
1838.
STEFANOWI H.
NA
PAMIĄTKĘ SPOTKANIA SIĘ W ZIEMI
ŚWIĘTÉJ I POD GÓRAMI
LIBANU.
ROZDZIAŁ I.
Przyszli wygnańce na ziemię Sybirską i obrawszy miejsce szerokie,
zbudowali dom drewniany aby zamieszkać razem w zgodzie i w miłości
braterskiéj; było zaś ich około tysiąca ludzi z różnego stanu.
A rząd dostarczył im niewiast aby się żenili, albowiem dekret mówił
że posłani są na zaludnienie.
Przez jakiś czas był pomiędzy niemi wielki porządek i wielki smutek,
albowiem nie mogli zapomnieć że są wygnańcami i że już nie zobaczą
ojczyzny; chyba Bóg zechce...
A gdy już zbudowali dom i każdy się zajął swoją pracą oprócz ludzi
którzy chcieli aby je nazywano mądrymi i zostawali w bezczynności
mówiąc: oto myślémy o zbawieniu ojczyzny; ujrzeli raz wielka gromadę
ptaków czarnych lecącą z północy.
Za ptakami zaś ukazał się obóz jakoby i tabor i sanie zaprzężone
psami i trzoda renów z gałęzistemi rogami i ludzie na łyżwach niosący
oszczepy; był to cały lud Sybirski.
Na czele zaś szedł król ludu a zarazem xiądz, ubrany podług zwyczaju
w futrach i w koralach, na głowie zaś miał wieniec z wężów nieżywych
zamiast korony.
Więc mocarz ów przybliżywszy się do gromady wygnańców przemówił
językiem ich ziemi: Witajcie!
Oto ja znałem ojców waszych także nie szczęśliwych i widziałem jak
żyli bogobojnie i umierali mówiąc: Ojczyzno! Ojczyzno!
Więc chcę być przyjacielem waszym, i zrobić przymierze między wami
a moim ludem, abyście byli w ziemi gościnnéj i w kraju dobrze
życzących.
A z ojców waszych już nie żyje żaden oprócz jednego, który jest już
stary i mnie sprzyja; a mieszka stąd daleko w samotnéj chacie.
Jeżeli chcecie aby przyjaciel ojców waszych był przewodnikiem waszym,
zostanę z wami i lud mój opuszczę; albowiem wy jesteście
nieszczęśliwsi.
Mówił jeszcze dłużéj starzec ów i uszanowali go i zaprosili do
swojéj szopy.
I zrobiono przymierze z ludem Sybirskim który się rozszedł i zamieszkał
w swoich śnieżnych siołach; a król jego został z wygnańcami aby je
pocieszał.
I dziwiono się mądrości jego; mówiąc oto jéj zapewne od ojców
naszych nabył, a słowa jego są od przodków naszych.
Nazywano go zaś Szamanem, tak albowiem nazywa lud Sybirski królów
i xięży swoich którzy są czarownikami.
ROZDZIAŁ II.
Rozpatrzywszy się Szaman w sercach owéj zgrai wygnańców, rzekł sam
w sobie: zaprawdę nie znalazłem tu czegom szukał, oto serca ich słabe
są i dadzą się podbić smutkowi.
Dobrzy byliby z nich ludzie w szczęściu ale je nędza przemieni w ludzi
złych i szkodliwych. Co uczyniłeś Boże?
Azaż każdemu kwiatowi nie dajesz dokwitać tam gdzie mu jest ziemia
i życie właściwe? dla czegóż ci ludzie mają ginąć?
Wybiorę więc jednego z nich i ukocham go jak syna, a umierając oddam
mu ciężar mój, i większy ciężar niż mogą unieść inni; aby w nim
było odkupienie.
I pokażę mu wszystkie nieszczęścia téj ziemi, a potém zostawię
samego w ciemności wielkiéj z brzemieniem myśli i tęsknot na
sercu.
To powiedziawszy przywołał do siebie młodzieńca imieniem Anhelli
i położywszy na nim ręce wlał w niego miłość serdeczną dla ludzi
i litość.
A obróciwszy się do gromady rzekł: odejdę z tym młodzieńcem abym mu
pokazał wiele rzeczy bolesnych, a wy zostaniecie sami uczyć się jak
znosić głód, nędzę i smutek.
Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przyjdzie z was do przyszłych pokoleń
i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi
martwych.
A to o czém pomyślicie wypełni się i Wielka radość będzie na ziemi
w on dzień zmartwychwstania.
Lecz wy będziecie w grobach, i całuny będą na was spruchniałe;
wszakże wasze groby będą święte, a nawet Bóg od ciał waszych
odwróci robaki, i ubierze was w umarłych dumną powagę... będziecie
piękni.
Tak jak ojcowie wasi którzy są W grobach; bo spojrzycie na każdą
czaszkę ich; nie zgrzyta ani cierpi lecz spokojną jest i zdaje
się mówić: dobrzem uczyniła.
Czuwajcie nad sobą, bo jesteście jak ludzie stojący na podniesieniu;
a ci co przyjdą widzieć was będą.
Oto powiedziałbym Wam tajemnicę że jednych dusze idą w słońce,
a drugich dusze oddalają się od słońca na ciemne gwiazdy, lecz
nie zrozumiécie mnie!
Powiedziałbym wam dla czego żyjecie i dla czego się rodzą milijony
dusz nowych i na jaki cel dane jest ciało: lecz nie pojmiecie mnie!
Lecz mówię wam bądźcie spokojni nie o jutro, lecz o dzień który
będzie jutrem śmierci waszéj.
A gorsze jest jutro życia, niż jutro śmierci. Choć nie tak myślą
ludzie podli i ludzie małego serca.
Rzekły więc do Szamana zgraje: któż ci dał władzę nauczać o życiu
i o śmierci? oto mamy między sobą xięży, do nich należy słowo
Boskie.
Na to im odpowiedział Szaman: słyszeliście o Mojżeszu i o cudach
które czynił? Jam jest Mojżesz między Sybirskim ludem a cudy
czyniłem straszniejsze niż tamten co przed wiekami.
A nie wyszedłże z zorzy północnéj Anioł kiedym go wywołał
z płomieni? spytajcie ludu mojego.
Na moje słowo ten śnieg stał się krwią, a te słońce sczerniało jak
węgiel; wiele bowiem we mnie jest Boga.
Lecz nie kuście mnie o cudy; albowiem jesteście ludem starym
a wskrzesić was cudem jest. Oto proście Boga.
Aby was wskrzesił mowie i dobył z mogiły i uczynił was narodem
który drugi raz kładziony jest w kołysce i spowity; by wyrósł
prosty i nie skrzywiony na ciele.
Tak mówił Szaman; i nie śmieli mu odpowiedzieć wygnańce; lecz
przyrzekli z ludem Sybirskim chować przymierze.
ROZDZIAŁ III.
A oto raz nocą, obudził Szaman Anhellego mówiąc mu: nie spij ale chodź
ze mną, albowiem są rzeczy ważne na pustyni.
Wdziawszy więc białą szatę Anhelli udał się za starcem, i szli przy
blasku gwiazd.
Niedaleko więc zaszedłszy ujrzeli obóz cały małych dzieciątek
i pacholąt gnanych na Sybir, które odpoczywały przy ogniu.
A we środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła
dwa kosze z chlebem.
I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowéj wiary ruskiéj i podług
nowego katechizmu.
I pytał dzieci o rzeczy niegodne a pacholęta odpowiadały mu przymilając
się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem i mógł je nakarmić;
a były głodne.
Więc obróciwszy się ku Anhellemu Szaman rzekł: powiedz! nie
przebrałże miary ten xiądz zasiewając złe ziarno i każąc czystość
dusz tych maleńkich?
Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do
chleba jak małe szczeniątka; szczekając rzeczy złe i które są
przeciwko wierze.
Powiadając że Car jest głową wiary i że w nim jest Bóg i że nic
nie może rozkazać przeciwko duchowi świętemu, nakazując nawet
rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w nim jest duch święty.
Użyję więc przeciwko temu xiędzu, ognia niebieskiego aby go spalić
i stracę go w oczach dzieciątek.
A skoro wyrzekł Szaman słowo przekleństwa zapalił się ów pop na
koniu, i wyszły mu z piersi płomienie które się złączyły
w powietrzu nad głową.
I przelękniony koń unosić go zaczął po stepie palącego się; a potém
wzdrygnąwszy się zrzucił z siebie węgiel siedzący na siodle do
ostatka.
A oto na owym pruchnie człowieka chodziły skry..... jak owe iskierki
które są na spalonym papierze błędne i snujące się w różne strony.
Przybliżywszy się więc Szaman ku dzieciątkom rzekł: nie lękajcie
się; Bóg z wami.
Ogień przestraszył was jak gołąbki spiące, aleśćie zasypiały
w domie pożaru i ciałka wasze już więdły.
I wyciągały do starca raczki owe dzieciny krzycząc: staruszku weź nas
z sobą!
I rzekł Szaman: gdzież was zaprowadzę? oto ja idę w drogę śmierci,
chcecież abym was wziął i ukrył pod płaszczem i wysypał was z poły
mojéj przed panem Bogiem.
Odpowiedziały mu dzieciątka: weź nas i zaprowadź nas szerokiemi
gościńcami aż do matek naszych.
I wszystkie krzyczeć zaczęły z wielka dumą: my Polaki odprowadź nas
do ojczyzny i do matek naszych--aż Szaman począł płakać uśmiechając
się...
I nie mógł odejść bo mu jedna dziecina usnęła na płaszczu, i na pole
płaszcza jego, wtenczas gdy rozmawiał.
A przybywszy kozacy patrzali w zadumieniu na owe dzieło; i zaczęli
odganiać dzieciątka od ludzi obcych, nie śmiejąc jednak bić żadne
pamiętni na ów ogień.
ROZDZIAŁ IV.
I przechodził Szaman z Anhellim pustemi drogami Syberyi, gdzie stały
turmy.
I widzieli twarze niektórych więźni przez kraty patrzących się na
niebo smutne i blade.
A przy jednéj z onych turm spotkali ludzi niosących trumny i zatrzymał
je Szaman każąc otworzyć.
Więc gdy zdjęto trumien wieka, wzdrygnął się Anhelli widząc że
umarli byli jeszcze w łańcuchach i rzekł: Szamanie oto się boję żeby
nie zmartwychwstali ci umęczeni.
Obudź którego z nich albowiem masz siłę cudów; obudź tego starca
z siwą brodą i z białemi włosami: bo mi się zdaje żem go znał
żywym.
A Szaman spojrzawszy surowo rzekł: Cóż więc? Oto go wskrzeszę a ty
go znów zabijesz. Zaprawdę i dwa razy go wskrzeszę i dwa razy od
ciebie śmierć weźmie.
Lecz niech będzie jak żądasz, abyś wiedział że śmierć nas ochrania
od smutków które już się były w drogę ku nam wybrały a znalazły nas
martwémi.
Tak mówiąc spojrzał Szaman na starca w trumnie i rzekł: wstań!
A ciało w łańcuchach podniosło się i usiadło, patrząc się na ludzi
jak człowiek spiący.
A poznawszy go wtenczas Anhelli rzekł: witaj człowieku możny niegdyś
w radzie i jeden z najmędrszych.
Cóż więc przywiodło ciebie w więzieniu abyś się spłaszczył przed
władzą i uczynił owe wyznanie winy o którém słyszeliśmy?
Dla czego zaparłeś się serca twojego i przeszłości twojéj? czy ci
mękami odebrano rozum i pamięć? Cożeś uczynił!
Zaszkodziłeś nam; albowiem dziś mówią do nas ludzie obcy: oto
przewodnicy wasi zapierają się i zmieniają serca dla narodu a tylko
ludzie mali trwają w stałości.
Ta więc stałość małych uporem jest gdy ludzie pierwsi w narodzie
uznają błąd swój nie spodziewając się nawet przebaczenia.
A gdy to mówił Anhelli stało się podług słów Szamana, że
wskrzeszony ów jęknąwszy umarł na nowo.
Rzekł więc Szaman: zabiłeś go Anhelli powtarzając ludzkie obmowy
i oszczerstwo o którém nie wiedział przed śmiercią.
Lecz ja go wskrzeszę raz drugi, a ty się strzeż abyś go powtórnie
o śmierć nie przyprawił.
To powiedziawszy zbudził umarłego, i podniósł się ów człowiek
w trumnie łzy wylewajac z otwartych powiek.
I rzekł doń Anhelli: przebacz bom nie wiedział że mówię obmowę
i oszczerstwo.
Oto widziałem cię w radzie narodu z bratem twoim, i widziałem wasze
dwie głowy zawsze razem, a białością podobne dwóm gołębiom które
razem zlatują na proso.
Bo zaprawdę że jak dwaj gołębiowie zlatywaliście na urnę projektów
i wypuszczaliście ziarno praw; a na plewy wasze zlatywali się maleńcy
wróblowie świergocąc o rzeczach mniejszéj wagi.
Przebacz mi że was równam ptakom Bożym i rzeczom błahym; ale białość
wasza i prostota tak każe.
O nieszczęśliwi! oto jeden na cmentarzu Sybirskim szuka spocznienia,
a drugi leży pod różami i cyprysami Sekwany. Biedni gołębiowie
i rozłączeni i umarli!
Usłyszawszy owe słowa wskrzeszony, krzyknął: mój brat! i powalił się
w trumnie i umarł.
A Szaman rzekł do Anhellego: na cożeś mu powiedział o śmierci brata?
oto chwila a dowiedziałby się od Boga i spotkałby się z bratem miłym
w krainie niebieskiéj.
Stało się! Niech zakryją te trumny i zaniosą je na cmentarz. A ty nie
proś mnie więcéj abym wskrzeszał tych którzy spią i odpoczywają.
ROZDZIAŁ V.
I tak odbywali Szaman z Anhellim wędrówkę po ziemi smutnéj i po
gościńcach pustych i pod szumiącemi lasami Syberyi; spotykając ludzi
cierpiących i pocieszając ich.
A oto jednego wieczora przechodzili około cichéj i stojącéj wody, nad
którą rosło kilka wierzb lamentujących i mało sosen.
A Szaman ujrzawszy wyskakujące rybki ku zorzy wieczornéj rzekł: oto
widzisz tę płotkę co przeleciała przez powietrze i znów utonęła.
A teraz opowiada siostrom swoim na dnie że zobaczyła niebo i opowiada
o niebie różne rzeczy i s tego ma sławę między inszemi rybkami.
Słuchając więc powieści o niebiosach zapłyną do sieci i jutro będą
przedawane na rynku.
Nie jestże to nauka dla ludzi, i dla tych którzy za ludźmi
rozpowiadającemi o Bogu i o niebiosach wędrują girlandami a tak dają
się ułowić sieciom ludzkim i przedawani są.
A chorobą zgubną mówię: jest melancholija i zamyślenie się zbytnie
o rzeczach duszy.
Dwie są bowiem melancholije: jedna jest z mocy, druga ze słabości;
pierwsza jest skrzydłami ludzi wysokich, druga kamieniem ludzi
topiących się.
Mówię ci o tém; albowiem poddajesz się smutkowi i tracisz nadzieję.
Tak mówiąc nadeszli na gromadę Sybirców którzy łowili ryby
w jeziorze. A rybacy owi spostrzegłszy Szamana przybiegli ku niemu
mówiąc: Królu nasz! opuściłeś nas dla ludzi obcych i smutni jesteśmy
nie widząc ciebie między nami.
Zostań przez te noc a zastawiémy wieczerzę i pościelemy ci łoże
w łodzi.
Usiadł więc Szaman na ziemi a kobiety i dzieci rybaków otoczyły go
i zadawały mu różne pytania na które Szaman odpowiadał z uśmiechem,
bo były błahe.
Lecz po wieczerzy gdy wstał xiężyc i rozciągnął swoje światło po
gładkiéj wodzie, jakoby gościniec złoty ku południowi:
Kobiety i dzieci zaczęły gadać smutniéj, mówiąc: oto opuściłeś
nas! i nie robisz więcéj cudów między nami.
Więc zaczęliśmy wątpić o rzeczach wiary, i wątpiémy nawet czy jest
w nas jaka dusza.
Na to Szaman uśmiechnąwszy się rzekł: chcecież abym duszę pokazał
oczom waszym?
A wszystkie dzieci i kobiety zawołały zgodnie: chcemy! uczyń to!
Obróciwszy się więc Szaman do Anhellego rzekł: cóż uczynię z tą
zgrają kawek? Chceszli abym ciebie uśpił i duszę twoją wywoławszy
z ciała pokazał ją tym ludziom.
Anhelli odpowiedział mu: czyń jak ci się podoba, jestem w twojéj
mocy.
Przywoławszy więc Szaman jedne dzieciątko z gromady, posadził je
na piersiach Anhellemu, który się był położył jak do snu, i rzekł
do owego dzieciątka:
Oto połóż twe rączki na czole tego młodzieńca i zawołaj go trzy razy
imieniem Anhelli!
I stało się że na dziecka wołanie wyszedł z Anhellego duch mający
postać piękną i barwy rozmaite i skrzydła białe na ramionach.
A ujrzawszy się wolnym poszedł ów Anioł na wodę i po słupie
światłości xiężycowéj odchodził na południe.
Gdy więc już był daleko i na środku stawu rozkazał Szaman owéj
dziecinie zawołać duszę aby wróciła.
I obejrzał się duch jasny na wołanie dziecka i powracał leniwo
po złotéj fali wlekąc po niéj końce skrzydeł obwisłych ze smutku.
A gdy mu rozkazał Szaman wstąpić w ciało człowieka, jęknął jak
harfa rozbita i wzdrygnął się; lecz posłuchał.
A zbudziwszy się Anhelli, usiadł i zapytał co się z nim stało?
Odpowiedzieli mu rybacy: Panie! widzieliśmy duszę twoję i prosiemy
cię bądź królem naszym! albowiem nie w takiéj jasności ubrani są
królowie Chińscy, jak dusza która jest z twego ciała.
A nie widzieliśmy nic jaśniejszego na ziemi oprócz słońca;
i nic jaśniéj migającego oprócz gwiazd które są różowe i sine.
Skrzydeł takich nie mają łabędzie przelatujące w maju przez ziemię
naszą.
A nawet uczuliśmy woń; jakby woń tysiąca kwiatów i zapach konwalii.
Słysząc o tém Anhelli obrócił się do Szamana i rzekł: prawdaż to
jest? a Szaman rzekł: prawda--opętanyś jest przez Anioła.
Cóż więc zapytał Anhelli uczyniła dusza moją będąc wolną? powiedz,
bo niepamiętam.
Odpowiedział mu Szaman: oto poszła po tym gościńcu złotym co jest
na wodzie od xiężyca i uciekała w tamtą stronę jak człowiek co
się spieszy.
A na te słowa spuścił głowę Anhelli i zamyśliwszy się zaczął
płakać mówiąc: oto chciała powrócić do ojczyzny.
ROZDZIAŁ VI.
Uspokoiwszy więc Szaman płacz w Anhellim opuścił rybaków i odszedł
w pustynie.
A xiężyc jeszcze był wysoko gdy zaszli do chaty starego człowieka,
który przywitał Szamana jak dawnego przyjaciela. Był to jeden
z wygnańców Barskich... ostatni.
Chata jego ocieniona szeroka jabłonią i pełna gniazd gołębich,
i śpiewająca od świerszczów ustronna była i spokojna.
I postawił ów starzec przed gośćmi cynowy dzban, chleby i jabłka
czerwone, a potém zaczął jak zwykle rozmowę o dawnych czasach
i o ludziach już umarłych.
Nie wiedział zaś nic że nowe pokolenie w Polszcze i nowi byli rycerze
i nowi męczennicy; i nie chciał Wiedzieć o tém będąc człowiekiem
przeszłości.
A nie było już w nim żadnéj pamięci, ale była pamięć o rzeczach
które mu się zdarzyły za młodu; lecz o dniu wczorajszym nie wiedział
i nie myślał o jutrze.
A utrzymywał się z robaczków które nazywają czerwcem; i z nich
płacił podatek Carowi, a był właśnie dzień składania daniny.
Jakoż o godzinie późnéj zajechał przed chatę celnik, i napiwszy się
ze dzbana dopomniał się o rzecz winną.
Stary więc ów człowiek obnażył się ze wszystkiego aby wystarczył
podatkowi i sługę onego zbogacił.
A zabrawszy wszystko celnik wychodził z chaty mówiąc: oto masz
jabłoń owocami okrytą, muszę z niéj wziąść dziesięcinę.
To powiedziawszy, sługom swoim rozkazał trząść drzewo stare
i rozrosłe, a Szaman do Anhellego rzekł:
Pójdź i stań pod jabłonią, a nic nie mów do tych co trzęsą drzewem,
aż się moc Boska pokaże.
Poszedł więc Anhelli i stanął pod ulewą jabłek czerwonych, jak
człowiek spokojny.
A oto jabłoń okryła się wielką jasnością, a owoce na niéj stały
się gwiazdami i błyszcząc bardzo nie upadały więcéj.
I gołębie spiące obudziły się myśląc że już jest godzina ranna,
i umywszy pióra wyleciały w powietrze różane.
Więc światłość owa przeraziła celniki, tak że zostawiwszy cały
podatek uciekli w przestrachu i wsiadłszy na wóz odjechali.
A Szaman zawoławszy Anhellego rzekł: chodźmy stąd! albowiem
gospodarz pytać nas będzie jaka władza to czyniémy; a to jest
tajemnicą i znaczenie tych gwiazd tajemnicą jest.
Tak mówiąc otoczył się ciemnością z Anhellim i wyszli.
ROZDZIAŁ VII.
I rzekł Szaman: oto już nie będziemy cudów okazywać, ani mocy
Bożéj, która w nas jest, ale płakać będziemy; bo zaszliśmy do
ludzi którzy nie widzą słońca.
Ani nauk im dawać należy, bo ich więcéj nauczyło nieszczęście;
ani nadziei im dawać będziemy, bo nie uwierzą. W dekrecie co
je potępił napisano było: na wieki!...
Oto są kopalnie Sybiru!
Stąpaj tu ostrożnie, bo ta ziemia brukowana jest ludźmi
spiącymi. Słyszysz? oto oddychają głośno, a niektórzy z nich
jęczą i gadają przez sen:
Jeden o matce swojéj, drugi o siostrach i braciach, a trzeci
o domie swoim i o téj którą miłował sercem, i o łanach gdzie
mu się zboże kłaniało jak panu swemu, i szczęśliwi są teraz
przez sen... lecz się obudzą.
W innych kopalniach wyją zbrodniarze; lecz ta jest tylko grobem
synów ojczyzny i pełna cichości.
Łańcuch co tu szczęka smutny ma głos, a w sklepieniu są różne
echa, i jedne echo które mówi: żałuję was.
Gdy się litował Szaman, weszli strażnicy i żołnierze z lampami
budzić spiące do pracy.
Powstali więc wszyscy z ziemi i rozbudzili się, i szli jak
owce ze spuszczonemi głowami, oprócz jednego który nie wstał,
bo był umarł we śnie.
Więc przystąpiwszy Anhelli do tych co szli na pracę z młotami,
zapytał jednego z nich cichym głosem; kto był ten umarły
i z jakiéj choroby skończył.
Na to mu odpowiedział człowiek blady i aresztant.... Ten
o którego pytasz, xiędzem był, ja go znałem; spowiadał żonę
moją i dzieci w ojczyźnie.
A gdy przyszła wojna siadł na koń z krzyżem w ręku i z bosemi
nogami; a gdy był ogień, przed szeregami stał, krzycząc: za
ojczyznę!... za ojczyznę!
I przywołał go Biskup i wydał katom w ręce, ale wprzódy zdjął
z niego poświęcenie na rynku miejskim i wypuścił z rak pastorał
i omdlał.
A katy pochwycili człowieka Bożego i wepchnęli go w ciasną siermięgę,
a potém go w niéj zamknęli z trudnością, bo był otyły ten człowiek,
i stał bez ruchu jak rzecz martwa.
Więc przywieziono go do kopalni, i udawał że mu jest dobrze na sercu;
alem ja widział że był blady i smutny.
I poddał się rozpaczy i sechł jak stare drzewo. A przystąpiwszy raz do
niego rzekłem: bój się Boga! dla czego się gryziesz?
I rzekł mi z wielką tajemnicą, jak człowiek obłąkany: zapomniałem
wyrazów pacierza... i pogroziwszy mi palcem abym był cicho, odszedł.
I zobaczyłem go raz że brał w ciemności ołów zgniły i truciznę owa
pożywał.
A po kilku dniach rumieniec ceglany wyszedł mu na twarz, a ciało opadło
na kościach jak zmoczone płótno namiotu, oczy zaś miał błyszczące.
A dziś nie wiem jak umarł, bo oto spałem przy nim, a nie słyszałem aby
choć westchnął.
A jeżeli macie serce żałujcie go, bo go znam, był człowiek uczciwy.
Więc Anhelli obróciwszy się do Szamana rzekł: to samobójca!
Lecz Szaman zasłonił oczy i podniósłszy kawałek ołowiu z ziemi
rzekł: ten ołów zabójcą jest i doradcą złym, bo mówił: weź mię
i zjedz, jam jest końcem i spokojnością.
Ten ołów oszukańcem jest, bo się udał przed człowiekiem za Boga,
który sam tylko cierpienie kończy na wieki i serce uspakaja.
A przeklęty, kto przed najmniejszym wichrem pada na ziemię i łamie
się!..... podobny strzaskanéj kolumnie.
Lecz przed wichry silnemi i wam padać wolno... będziecie żałowani.
Cóż więc! odmówią wam poświęconego cmentarza? kto wie jaki jest sen
w niepoświęconéj mogile?
Wszakże lepiéj jest umierać w gromadce dzieci i wnucząt które
płaczą.... i patrzeć na rozwijanie się drzew wiosennych, i mieć
godzinę cichą.
Gdy tak mówił Szaman, otoczyli go kołem nędzarze i rzekli: dobrze
nauczasz, jesteś człowiekiem z serca, a może przysłanym od Boga.
Więc oto wiedz, że przed pięcią dniami upadła skała i zawaliła
jeden z korytarzów, gdzie pracował człowiek pewny stary z pięcią
synami, a strażnicy nie chcą jéj rozwalić prochem mówiąc: to
długa praca, niech umrze.
A my stajemy co dnia przy owéj skale słuchać czy jeszcze żyją;
lecz nie słychać nic w téj jaskini, nawet jęku.
Jeżeliś jest człowiek Boży odwal kamień; może jeszcze żyje ojciec
lub które z dzieci jego.
Spraw przynajmniéj zadziwienie katom naszym uwolniwszy tych ludzi,
albowiem pomrą z głodu.
Przyprowadzili więc Szamana ku owéj skale i stało się wielkie
milczenie, a Szaman podniosłszy oczy w górę modlił się.
I przyszedł wiatr podziemny i wywrócił skałę, tak że otworzyła
się czeluść ciemna i głęboka, a żaden w nią nie śmiał wstąpić
najpierwszy.
Więc Szaman wziąwszy kaganiec wszedł do lochu po rozwalonych
kamieniach, a za nim Anhelli i więźniowie.
I okropny ujrzeli widok! Oto na ciele najmłodszego syna leżał
ojciec, jak pies co położy łapy na kości i gniewny jest.
A oczy tego ojca otwarte błyszczały jak szkło, a czworo innych
umarłych leżało w bliskości leżąc jedni na drugich.
I spojrzawszy na nie Szaman rzekł: co uczyniłem? Oto ojciec żyje
a synowie pomarli już. Dla czegożem się modlił!
Tak mówiąc wyszedł z lochu, a połowa zgrai szła za nim.
ROZDZIAŁ VIII.
A przechodząc daléj, ujrzeli wiele ludzi bladych i umęczonych,
których imiona wiadome są w ojczyźnie.
I przyszli nad jezioro podziemne, i postępowali brzegami ciemnéj
wody która się nie ruszała, a złota była gdzie niegdzie od
światła kagańców.
I rzekł Szaman: jestże to morze Genezaretańskie Polaków? A ci
ludzie sąż rybakami nieszczęścia?
Jeden więc z tych którzy siedzieli smutni nad brzegami czarnéj
wody, z twarzą zadumaną odpowiedział: pozwalają nam odpoczywać,
albowiem dziś są imieniny królewskie i dzień wytchnienia.
Więc usiadamy tu nad ciemną wodą dumać i rozmyślać i odpoczywać;
bo serca nasze są strudzone gorzéj niż ciała.
A oto utraciliśmy niedawno naszego proroka, którego ta skała była
miejscem ulubioném i te wody miłemi mu były.
Człowiek to był blady, z błękitnemi oczyma, wychudły i pełny
ognia.
A oto przed siedmią laty ogarnął go pewnéj nocy duch proroctwa,
i uczuł wstrzęśnienie które było w ojczyźnie i rozpowiadał nam
przez noc całą to co widział, śmiejąc się i płacząc.
A dopiéro o poranku zasmucił się i krzyknął: oto zmartwychwstali,
lecz nie mogą odwalić mogiły! i to powiedziawszy upadł martwy.
A myśmy tu postawili jemu ten krzyż drewniany.
A we dwa lata późniéj, powiedzieli nam nowi wygnańcy co się stało,
i policzywszy noce poznaliśmy że ów prorok nam prawdę mówił; więc
chcieliśmy go uczcić, lecz już był w ziemi.
Szanujemy więc ten krzyż nie mówiąc więcéj: oto człowiek który
leży pod nim, był waryatem i obłąkanym i godnym śmiechu. Cóż
mówicie na to?....
A obróciwszy się Szaman ku Anhellemu rzekł: czemuś się tak zamyślił
nad tą czarną wodą co z łez jest ludzkich? czy o tym proroku dumasz,
czy o sobie?
Gdy mówił, rozeszło się wielkie echo od wybuchu miny, i powtarzało
się nad głowami bijąc jak dzwon podziemny. I rzekł Szaman: oto jest
dzwonienie po umarłym proroku! Oto jest Anioł pański dla tych
którzy nie widzą słońca. Módlmy się.
I podniosłszy oczy rzekł: Boże! Boże! prosiemy Cię aby nasza męka
była odkupieniem.
A nie będziemy cię już błagać abyś powrócił słońce oczom naszym,
i powietrze piersiom naszym, bo wiemy że twój sąd nad nami jest
zapadły... lecz nowonarodzeni niewinnemi są. Zlituj się Boże!
A przebacz nam, że ze smutkiem krzyż dźwigamy i nie weselemy się
jak męczennicy; bo nie powiedziałeś czy męka nasza policzona nam
będzie za ofiarę: lecz powiedz a rozweselémy się.
Bo cóż jest życie aby go żałować? czy to jest Anioł dobry który
nas opuszcza w godzinie śmierci?
Gorąco krwi jest ogniem ofiary, a ofiarą są chęci nasze. Szczęśliwi
którzy się mogą za lud poświęcić.
I rzekli na to nędzarze: oto prawdę mówi ten człowiek, albowiem
nieszczęśliwszą jest od nas ta niewiasta, która tu za mężem swoim
przybyła i cierpi za serce człowieka.
Chodźcie! a pokażemy wam wilgotną jamę gdzie żyje ta męczennica
z małżonkiem swoim.
Wielką panią i xiężną była, a dziś jest jako służebnica żebraka.
A niegodzien jest litości ten którego ona ukochała; albowiem
klęknąwszy przed Cesarzem błagał o życie, i dano mu je
pogardziwszy nim.
Tak mówiąc przyszli pod ścianę i przez kratę ujrzeli owych dwoje
małżonków.
Niewiasta klęczała przed mężem i w misie wody obmywała jego nogi;
powracał bowiem z pracy jak wyrobnik.
A woda w misie zaczerwieniła się krwią jego i niewiasta nie
brzydziła się mężem i krwią, a była młoda i piękna jak anieli
niebiescy.
Tych dwoje ludzi byli Cesarscy.
ROZDZIAŁ IX.
A gdy już miał Szaman wychodzić z Anhellim na gwiazdy, pocieszywszy
niektóre więźnie, usłyszał szczęk wielki w jednym z korytarzów.
Więc obróciwszy się do jednego z tych co szli zanim, spytał go:
coby to było, ów szczęk żelaza i bicie? a zaś aresztant
odpowiedział: karzą jednego z nas.
Zapewne starca, który wczoraj nie chciał pracować dla święta
Boskiego, pędzą przez łańcuchy.
A udawszy się na miejsce męki Szaman z Anhellim, ujrzeli w korytarzu
dwa szeregi ludzi stojących z łańcuchami w ręku, każdy w postawie
człowieka co się zamierza uderzyć.
I ujrzeli postępujących naprzód dwóch żołnierzy z lampami, a we
środku za niemi obnażonego po pas człowieka z broda siwą.
A za każdym krokiem gdy się przybliżał, słychać było uderzenie
łańcucha, i szczęk drugi wychodzący z chudéj piersi bitego starca.
Gdy zaś już był u końca kary, i zostawało mu zaledwie dziesięć
kroków lub mało więcéj, usłyszał Anhelli dwa uderzenia słabsze
jakoby dane przez ludzi litośnych.
Lecz starzec odebrawszy je upadł krzyżem na ziemi i był martwy.
Więc owi dwaj młodzieńcy którzy go uderzyli litośnie padli mu na
ramiona i położyli się na trupie wołając jeden i drugi: mój ojcze!...
I odwrócił się Szaman, a spojrzawszy na Anhellego nakrył mu głowę
poła szaty swojéj....
I kazał się wynieść duchom niebieskim, a otworzywszy oczy Anhelli
zobaczył śnieg i gwiazdy.
I przekonany był że widzenie kopalni snem było, albowiem nie
wiedział jak z nich wyszedł.
ROZDZIAŁ X.
A oto wygnańcy owi w szopie śniegowéj, w niebytności Szamana
kłócić się zaczęli pomiędzy sobą, i podzielili się na trzy gromady;
a każda z nich myślała o zbawieniu ojczyzny!
Więc pierwsza na czele miała Grafa Skir, który utrzymywał stronę
tych co się przebiorą w kontusze i nazywać się będą szlachtą, jakby
z Lachem na nowo przybyli do kraju pustego.
A druga miała na czele żołnierza chudego, imieniem Skartabellę, który
chciał ziemię podzielić i ogłosić wolność chłopów, i równość
szlachty z żydami i z cyganami.
A trzecia na czele swoim miała xiędza Bonifata, który chciał kraj
zbawić modlitwa i na ocalenie kraju podawał sposób jedyny, iść
i ginąć nie broniąc się, jak męczennicy.
Te więc trzy gromady zaczęły być między sobą niezgodne w duchu,
i kłócić się poczęły o zasady.
A oto druga owa gromada uzbroiwszy się w siekiery, wyszła w pole
odgrażając się, że u pierwszych dowie się jaka jest krew, drugim
zaś da to czego żądają: męczeństwo.
Lecz nim przyszło do walki, a umysły już były rozgrzane, zgodzono
się za poradą któregoś z tych co był z trzeciéj gromady, aby rzecz
tę przez sąd Boga rozstrzygnąć.
I rzekł do nich ów doradzca: oto postawmy trzy krzyże na
naśladownictwo męki Pana naszego, i na tych trzech drzewach
przybijmy po jednemu z najmocniejszych w każdéj gromadzie rycerzy;
a kto najdłużéj żyć będzie przy tym zwycięztwo.
A że umysły tych ludzi były jakoby w stanie pijanym, znaleźli się
trzéj rycerze, którzy za swoje przekonanie śmierć ponieść chcieli
i być ukrzyżowanymi, jako Chrystus Pan przed wiekami.
Postawiono więc trzy krzyże z najwyższego jakie było w tym kraju
drzewa, i wystąpili trzéj męczennicy po jednemu z każdéj gromady;
wszakże nie wybrani losem, lecz z własnéj woli. Nie byli to gromad
wodzowie, lecz jedni z najmniejszych.
Kiedy więc cieśle postawili krzyże na wysokiém wzgórzu sniegowém,
odezwał się głos z nieba jakoby wicher, pytając: co czynicie? lecz
go ci ludzie nie przelękli się.
I zawieszono na krzyżach ludzie owe obłąkane, i przybito im ręce
ćwiekami; a ten co był na prawo krzyczał: równość! a ten co był
z lewéj krzyczał: krew! wiszący zaś pośrodku mówił: wiara!
I tłumy stały w milczeniu pod krzyżami czekając co się stanie,
i tak je noc zastała na śniegu, a była wielka ciemność
i okropne milczenie.
Aż o północy zorza borealna rozciągnęła się na całéj niebios
półowicy, i ogniste wystrzeliły z niéj miecze; a wszystko stało
się czerwone i te krzyże z męczennikami.
Wtenczas strach jakiś ogarnął tłumy i rzekły: źle czyniémy! godziż
się aby za nasze wiary ci ludzie ginęli niewinni?
I przeraziły się zgraje mówiąc do siebie: oto umierają i nie skarżą
się.
Rzekli więc do tych co byli ukrzyżowani: chcecie, a zdejmiemy was?
lecz ci im nic nie odpowiedzieli, będąc już umarłymi.
A poznawszy to rozbiegły się zgraje pełne przerażenia, a żaden
z tych co uciekali nie odwrócił głowy, aby spojrzeć na martwe
i umęczone. Zorza je czerwieniła, zostali sami.
A właśnie wtenczas Szaman z Anhellim powracali z wędrówki
podziemnéj, i zadziwili się postrzegłszy na ognistych niebiosach
trzy czarne krzyże, i rzekli z przestrachem: co się stało?
A przyszedłszy bliżéj strwożyli się widząc na krzyżach ciała
trupów, i poznali w nich swoje znajome; więc Szaman usiadłszy
pod krzyżami płakał...
A powstawszy rzekł do Anhellego: oto mi duch Boży oznajmił winę
tego ludu, i wiem dla czego tych ludzi ukrzyżowano; lecz ażeby
ciała ich nie ucierpiały jakiéj nowéj sromoty, zdejmiemy je
i zaniesiemy na cmentarz.
Niech mają spoczynek w ziemi, albowiem w dobréj wierze na śmierć
się wydali, i nie będzie im to na potępienie ale na zagładę
grzechów. Krzyż je oczyścił.
Tak mówiąc zdejmowali owe zmarzłe i skościałe na krzyżu,
i przenosili je na dawne grobowisko wygnańców.
ROZDZIAŁ XI.
A gdy się zbliżali ku cmentarzowi, Anhelli usłyszał hymn skarżących
się mogił, i jakoby skargę popiołów na Boga.
Lecz skoro się jęki podniosły, Anioł siedzący na szczycie wzgórza
skinął skrzydłami i uciszył je.
I trzy razy to uczynił, albowiem potrzykroć rozpłakały się mogiły.
I zapytał się Anhelli Szamana... co to za Anioł z białemi skrzydłami
i ze smutną gwiazdą na włosach, przed którym ucichają grobowce?
Lecz nic mu nie odpowiedział starzec: zasypywał bowiem śniegiem
ciała umarłych i był zatrudniony.
A przybliżywszy się Anhelli ku owemu Aniołowi, spójrzał na niego
i upadł jak człowiek martwy.
Skończywszy więc Szaman grzebanie umarłych, szukał go oczyma
i nie widząc nigdzie szedł na wzgórze.
A natrafiwszy ciało Anhellego spotknął się na nim, i krzyknął
boleśnie; ale poznawszy że młodzieniec żyje, ucieszył się.
Wziął go zatém za rękę i rzekł: wstań! nie jest jeszcze czas
spoczynku.
A powstawszy Anhelli, oglądał się wokoło i spuścił przed Szamanem
głowę jak człowiek co się wstydzi, mówiąc:
Otom zobaczył Anioła podobnego téj niewieście, którą kochałem
z całéj duszy mojéj będąc jeszcze dzieckiem.
A miłowałem ją w czystości serca mego; dla tego łzy mię zalewają
kiedy myślę o niéj, i o mojéj młodości.
Bo oto byłem przy niéj jak ptak swojski co się boi; i nie wziąłem
nawet pocałowania od jéj ust koralowych, choć byłem blisko; jak
gołąb mówię siedzący na ramieniu dziewczyny.
Dziś już to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy białe patrzą
na mnie: sąż to gwiazdy te same które mnie widziały młodym
i szczęśliwym?
Dla czegoż nie powstanie wicher co mię z ziemi zwieje i zaniesie
w krainę cichą! dla czego ja żyję?
Oto już jednego włosa nie ma na mojéj głowie z tych które były
dawniéj, oto się nawet kości we mnie odnowiły, a ja zawsze pamiętam.
A nie ma jednéj kawki w powietrzu, któraby nie spała przez jedną
noc życia w spokojnem gnieździe. Lecz o mnie Bóg zapomniał. Chciałbym
umrzeć.
Bo zdaje mi się że gdy będę umarłym, to sam Bóg pożałuje tego co ze
mną uczynił, myśląc: że oto już nie narodzę się raz drugi.
Wszak rodzić się nie jest to co zmartwychwstawać; trumna nas odda,
lecz nie spojrzy na nas jak matka.
Oto mi więc smutno że ujrzałem tego Anioła, i wolałbym był wczoraj
umrzeć.
A Szaman zapatrzywszy się w gwiazdy rzekł: zaprawdę że jak dawniéj
wiele było opętanych przez czarty, tak dziś wielu jest opętanych
przez czyste Anioły.
Cóż zrobię! Oto wypędzę wszystkie te duchy z ciał, i pozwolę aby
weszły w lilije wodne, i rozleciały się po gwiazdach różanych,
i zamieszkały w tém co jest najpiękniejszego, a opuściły ludzi.
A wieszli kto to jest ten Anioł smutny na cmentarzu? Oto się zowie
Eloe, a urodził się ze łzy Chrystusowéj na Golgocie, z téj łzy
która wylana była nad narodami.
Gdzie indziéj napisano jest o Anielicy téj i wnuczce Maryj Panny...
jak zgrzeszyła ulitowawszy się nad męką ciemnych Cherubinów
i umiłowała jednego z nich, i poleciała za nim w ciemność.
A teraz jest wygnaną jak wy jesteście wygnani, i ukochała mogiły
wasze i piastunką jest grobowców, mówiąc kościom: nie skarżcie się
lecz spijcie!
Ona odpędza reny kiedy przyjdę mech wyciągać z pod głowy trupów, ona
jest pasterką renów.
Przywyknij do niéj za życia, albowiem będzie na mogile twojéj stąpać
przy blasku xiężyca; przywyknij do głosu jéj, abyś się nie obudził
gdy mówić będzie.
Zaprawdę, że dla tych co są smutni ta kraina piękną jest i nie
bezludną; albowiem tu śnieg nie plami skrzydeł Anielskich,
a gwiazdy te są piękne.
Tu przylatują mewy, i gnieżdżą się, i kochają się, nie myśląc że
jest jaka piękniéjsza ojczyzna.
Tak mówił i podniósł jedną z czaszek tych które leżały odkryte;
a w niéj było rodzeństwo małych ptasząt.
I wyciągały główki przez miéjsce gdzie były oczy ludzkie, i pełna
była płaczącéj troski kość spiącego człowieka.
A wziąwszy ją rozgniewany Anhelli, rzucił o ziemię mówiąc: precz
kościele zhańbiony.
A płomień z ziemi wyszedłszy stanął przed nim w kształcie jakoby
ludzkim, i w ubraniu Biskupiém z infułę i z krzyżem na głowie,
a wszystko ogniste.
I rzekł z wielka zgrozę: oto przyszliście ruszać umarłe; czyż nie
dosyć trupom wichry mieć nad sobą i zapomnienie?
Ręce moje łamały hostiją, a teraz je wyciągnę nad wami i przeklnę
mówiąc: bądźcie przeklęci burzyciele grobów.
Azaż nie dosyć wycierpiałem na moim tronie, i na Biskupim oparty
pastorale, modląc się za kraj który miał ginąć jak człowiek
potępiony.
Kiedy Kimbar wywołał Sybir i postawił go przed obliczem sejmu bladego,
mówiąc, oto jest krzyż.
Nie poszedłemże na wygnanie jak człowiek czysty? któż mi co zarzuci
i grobowi mojemu? Oto umarłem i zapomniano o mnie; czegóż więcéj
chcecie od ludzi co umarli?
Widzicie tę białą ziemię, jam tu mieszkał; widzicie kości te, ja
żyłem z niemi.
A to jest moja kość, ta kość spruchniała. Ludzie ją niegdyś
szanowali, a dawniéj jeszcze całowała ją matka moja, a dzisiaj mewa
w téj czaszce uwiła gniazdo i mieszka; dajcie wy pokój białemu
ptakowi Boga.
Ja znałem matkę jego matki, gdzież jest? gdzie są gile które
przylatywały ubierać róż girlandami suche drzewa Syberyi, abym
sobie przypomniał jabłonie sadów moich w ziemi ojczystéj.
Tak skarżył się i przepraszał go Anhelli za obelgę kości jego
mówiąc: oto ja w krótce przyjdę położyć się z wami, nie klnij mnie.
Myślałem że się smucisz za wzgardę kości twojéj... jestże to
świątynia pełna ptasiego wrzasku? lecz niech tak będzie jak się
Bogu podobało.
A nie powiem ci co się stało z nazwiskiem rodu twojego, bo nie
mógłbyś zasnąć choć jesteś umarłym i poszedłbyś jęcząc po
świecie.
A teraz przestań być latarnią grobu własnego, i zrzuć ogniste
szaty, i rozbierz się z płomieni.
Gdy to mówił, utopił się duch w śniegu i stało się ciemno gdy
zgasnął.
Więc pobiegł za nim Anhelli wołając: powiedz mi nazwiska tych
ludzi którzy tu spoczywają przy tobie...
Skoro to wyrzekł, usłyszał z pod ziemi jakoby głosem tym co był
w ogniu, wychodzący długi szereg imion już zapomnianych.
I obudził Anhellego Szaman mówiąc: wróćmy do ludzi, grobowce
bowiem powiedziały nam swoje tajemnice.
I zeszli ze wzgórza mogił modląc się.
ROZDZIAŁ XII.
A gdy przyszli pod dom wygnańców, usłyszeli zgiełk wielki,
i śmiech, i wrzaski, i szczekanie kielichów i brudne pieśni;
a stanąwszy Szaman pod oknami słuchał, nim wszedł do téj jaskini
nieszczęścia.
A gdy się ukazał pośród zgrai, ucichła; poznano bowiem człowieka
silnego w Bogu, i nie śmiano mu się urągać.
A podniósłszy Szaman oczy błyszczące, zaczął mówić zapalając się
w smutku.
Cóżeście uczynili, rzekł, bezemnie? widziałem waszą Golgotę. Biada
wam!
A nie zostanę z wami, lecz to co powiem, zostanie z wami. Bądźcie
potępieni kłótliwi ludzie.
Wichry rozsiewają dębu nasiona i roznoszą je po ziemi, lecz wichry
te będą przeklęte, co wasze mowy i rady do ojczyzny zaniosą.
Pomrzecie!
Zbliża się wielki dzień, a żaden nie dożyje wieczora dnia tego.
Zbliża się dzień sybirski i słońce zatracenia.
Dla czegożeście niesłuchali rad moich i nie żyli spokojnie
w zgodzie i miłości braterskiéj, jak przystoi na ludzi którzy
nie mają Ojczyzny?
Oto obraziliście ludy téj ziemi, i z oszczepami stoją czyhając
na was; psy ich nawet czyhają aby z was którego rozedrzéć.
Spotkałże z was kiedy kto Ostyaka, i obszedł się z nim łagodnie
i po ludzku? Zaprawdę! koło psa nie przeszedł żaden, nie uderzywszy
go nogą jak węża. O ludzie bez pamięci i serca!
Wiec wstanie słońce i dzień przyniesie straszniejszy niż ciemność,
a ciszę okropniéjszą niż są burze na morzu, bo będziecie się
lękać sami siebie.
A śnieg ten stanie się morzem, a fala jego zieloną będzie, a dom
wasz ginącym będzie okrętem.
Wyostrzcie wasze topory, bo potrzebne wam będą; a kto z was umie
zabijać, jest człowiek pożyteczny.
Zbliża się wielkanoc i krzyż czerwony napiszecie na waszych
wrotach, lecz jaką krwią? Zaprawdę, nie krwią baranka.
Gdy to mówił Szaman, niektórzy się przelękli, lecz jeden
z pijanych chwyciwszy za dzban gliniany, rzucił go na proroka
i włos mu krwią poczerwienił.
Ująwszy więc za topór Anhelli chciał się zemścić, ale go zatrzymał
Szaman mówiąc: bądź cierpliwy.
Kto tu za rok powróci będzie płakał nad nimi; dla czegóż brać
zemstę z tych, którzy jutro będą rzeczą godną litości.
Boże, nie karz ich.
Tak mówił, a jeden ze zgrai zawołał: czarowniku, urzekłeś nas!
oto dzban był pełny i wysechł.
A inni zajrzawszy w dzbany, potwierdzili to zgodnie mówiąc: odczaruj
nas, albo cię ukarzemy śmiercią.
I stał się wielki wrzask, i groźne podniosły się przeklinania;
a jeden wziąwszy nóż wraził go w piersi Szamana, mówiąc:
oczarowałeś nas.
Upadł starzec na ręce Anhellego, a ten go wyniósł z chaty,
i pomogła mu młoda niewiasta Ellenai, która kiedyś była zbrodniarką.
A gdy wyszli na miéjsce oświecone gwiazdami, przemówił starzec:
nieście mnie blisko grobowców, bo już zasnę.
Położyli go więc na jednéj z mogił, i zimno śniegu ożywiło go,
a kobiéta owinęła nogi jego włosami i trzymała je na łonie.
I otworzywszy oczy starzec, zawołał po trzykroć: Anhelli! Anhelli!
Anhelli! a głos jego był smutny.
I rzekł mu: weź reny moje i pójdź na północ, znajdziesz mieszkanie
w śniegu i spokojność. A będziesz żył mlekiem renów.
Weź z sobą tę niewiastę, i niech ci ona będzie siostrą; ona mię
ukochała w godzinę śmierci, więc nie chcę aby zginęła jak tamci.
Cóż ci mówić będę! Oto śmierć będzie mówić za mnie i wyręczy
mię. Ja cię kochałem.
Boś czysty był jak lilija biorąca z wody liście i kolory niewinne,
boś mi był jak syn dobry.
Nie smuć się aż do śmierci po zgonie Ojczyzny twojéj... Ani płacz
myśląc że jéj nie zobaczysz; wszystko jest snem smutnym.
Gdy tak mówił, usłyszał Anhelli stąpanie po śniegu i rzekł: ktoś
nadchodzi? czy to śmierć stąpa głośno?
Lecz był to ren, który stanąwszy nad umierającym panem, zadziwione
oczy napełnił wielkiemi łzami; i odwrócił się od niego Szaman
płacząc.
A po chwili, przystąpiwszy doń Anhelli, wziął go za rękę i poczuł
że była martwa.
Więc pochował starca w śniegu, i obróciwszy się do niewiasty, rzekł:
chceszli mnie wziąść za brata? chodź ze mną. A ta mu do nóg upadła
mówiąc: Aniele mój!
Podniósł ją z ziemi Anhelli, i udali się oboje na północ,
a za niemi szli renowie Szamana, wiedząc że za nowemi idą panami.
A zaś Anhelli milczał, bo miał serce pełne łez i boleści.
ROZDZIAŁ XIII.
Odeszli więc Anhelli z owa niewiastą i z renami Szamana, na daleką
pustynię północna, a znalazłszy pustą chatę w lodzie wykutą,
zamieszkali w niéj.
A po krótkiem pożyciu, Anhelli przyzwyczajał się nazywać siostry
imieniem zbrodniarkę tę i pokutnicę.
Ona mu była sługą i uściełała łoże liściami i doiła reny
wieczorem, a rano wypędzała je na paszę.
Serce jéj od modlitwy ciągłéj stało się pełne łez, smutków
i niebieskich nadziei, i wypiękniało na niéj ciało.
Oczy rozpromieniły się blaskiem cudownym i ufnością w Bogu;
a włosy stały się długie i podobne szacie obszernéj kiedy się
w nie ubrała, i podobne namiotowi biednego pielgrzyma.
I dziwił się Anhelli że była spokojna o przyszłość, popełniwszy
niegdyś zbrodnię wielką, a nawet krwią mając zmazane ręce.
I dziwił się, że skarga jéj była maleńką i skarżącą się jak
płacz niewinnéj dzieciny, kiedy zazdrościła ptakom skrzydeł
niebieskich, widząc jak rybitwy białe wędrują ku słońcu złotemu
i toną w promieniach.
A lękała się zmazać słowami nieczystemi mówiąc: oto nas dwoje na
ogromnéj pustyni, więc nas Bóg pewnie słucha i na nas patrzy;
a jeśli o rzeczy dobre prosić go będziemy to nie opuści nas.
Przyszedł więc dzień sybirski, a słońce nie zachodziło lecz biegało
niebem, jak koń w zawodzie z płomienistą grzywą i z białém czołem.
Straszliwe światło nie kończyło się nigdy, a huk lodów był, jakoby
głos Boży odzywający się na wysokościach do ludzi nędznych
i opuszczonych.
A długi smutek i tęsknoty przyprawiły o śmierć owa wygnankę,
i położyła się na łożu liścianem pomiędzy renami swojemi, aby
umrzeć.
A był zachód słońca; albowiem od niejakiego czasu, zaczęły się noce
w ziemi sybirskiéj i słońce coraz dłużéj zostawało pod ziemię.
Obróciwszy więc ku Anhellemu szafirowe oczy zalane łzami wielkiemi,
rzekła Ellenai: umiłowałam ciebie bracie mój i opuszczam.
A powiedziawszy gdzie ją miał pochować, że pod sosną która była
w smutnym parowie leżéć pragnie, rzekła: czémże ja będę po
śmierci?
Oto chciałabym być jaka rzeczą żyjącą przy tobie Anhelli,
pajączkiem nawet który jest miły więźniowi i schodzi jeść z jego
ręki po złotym promyku słonecznym.
Jam się przywiązała do ciebie jak siostra i jak matka twoja,
i więcéj jeszcze... Ale grobowiec wszystko kończy...
Nie zapominaj o mnie--bo któż o mnie będzie pamiętał po śmierci,
chyba ren któregom doiła zalewając się łzami.
Jeżeli wiesz gdzie ludzie idą po śmierci to mi powiedz, bo
niespokojna jestem choć mam nadzieję w Bogu.
Oto ja polecę do krainy twojéj rodzinnéj i obaczę dom twój, sługi
twoje i rodzice twoje, jeżeli jeszcze żyją?
I nawet miejsce te gdzie stało twoje łóżeczko dziecinne, mała
niegdyś kołyska twoja.
Ty powiesz że to są myśli gminne, że człowiek po śmierci nie lata...
Cóż! kiedy z taką myślą śmierć piękniejsza.
A oto patrzaj nad łożem mojém, ta szyba lodu słońcem czerwona,
z dwoma skrzydłami promieni: nie jestże to Anioł złoty stojący
nademną?
Reny wyciągają mech z pod mojéj pościeli i skubią łoże śmierci
jedząc... Biedne reny moje, żegnam was.
A teraz podniosę oczy do Królowy Niebieskiéj i będę się modliła
do niéj.
Zaczęła więc tu umierająca mówić litanije do Matki Chrystusowéj,
i właśnie wymówiwszy _Różo złota!_ skonała.
I na znak cudu, upadła róża żywa na białe piersi umarłéj, i leżała
na nich, a w jamie rozeszła się od niéj woń różana i mocna.
Nie śmiał więc Anhelli ruszyć ciała umarłéj, ani złożyć rąk
które były wyciągnięte, lecz usiadłszy na końcu łoża płakał.
A oto jakoby o północy stał się wielki szelest, i myślał Anhelli
że reny szeleszczą, wyjadając mech z pod łoża śmierci; lecz inna
była przyczyna.
Chmura jakoby duchów ciemnych zatrzymała się nad jamą śmiejąc się
głośno, a ciemne twarze pokazały się przez rozszczepione lodu
sklepienie i krzyczały: naszą jest!
Lecz róża owa cudowna dostawszy skrzydeł gołębich, podleciała
w górę, i spójrzała na nie oczyma niewinnego Aniołka.
Ciemne więc owe duchy i chmura ich wzniosła się z dachu krzycząc
w ciemném powietrzu smutne przeklinania, i stałą się znów cichość
jaka przystoi w miejscu gdzie trup spoczywa.
We trzy zaś godziny po północy, usłyszał Anhelli stukanie do drzwi,
które były z lodu, i odwaliwszy bryłę wyszedł na xiężyc.
I zobaczył owego Anioła który mu był przypomniał miłość dla
niewiasty i pierwszą jego miłość na ziemi; więc spuściwszy przed
nim głowę, stał cicho.
I rzekła do niego Eloe: wynieś mi tu umarłą twoją siostrę, ja wezmę
ją i pochowam litośnie; moją jest.
Odszedłszy więc Anhelli do jamy, wziął na ręce trupa, wyniósł
i położył go na śniegu przed Aniołem.
A Eloe uklęknąwszy nad śpiącą, podłożyła pod nią z obojéj strony
końce skrzydeł łabędzich i zawiązała je pod umarłą.
I z pełnemi trupa skrzydłami, wstawszy na xiężyc, odeszła.
Wrócił więc Anhelli do jamy pustéj, i spojrzawszy na ściany
zajęczał, bo już jéj nie było.
ROZDZIAŁ XIV.
Około więc onego czasu, gdy ziemia zaczyna się od słońca odwracać
i zasypia w ciemnościach,
Zawołał Jehowa dwa odwieczne Cherubiny przed tron swój, i rzekł:
idźcie na równinę Syberyi.
A patrząc w światło Boże, zrozumieli Aniołowie jaka była wola Pana,
i zeszli w krainę mglistą ukrywszy w sobie światłość.
I przyszli na miejsce gdzie była posieleńców szopa, lecz nie znaleźli
śladu jéj, wicher ją był bowiem powalił.
A z owych tysiąca zostało jakoby dziesięciu ludzi bladych i strasznych
z postaci.
A przybliżywszy się Aniołowie, ujrzeli ich przy stosie wielkim z drzewa,
na którym leżał trup człowieczy.
I wzdrygnąwszy się rzekli: ludzie co czynicie? Azaż to jest ofiara
Bogom piekielnym.
Odpowiedział im na to człowiek najstarszy: Zaprawdę, że ofiarą naszą
jest trup, a Bogiem który go przyjmie jest głód.
Zrobiliśmy rzecz równą z naszego spółeczeństwa, a rządził nami los,
nie zaś żaden pan ziemski, ani króle.
A cóż więc mieliśmy czynić z wnętrznościami naszémi, i z gniazdem
węży które nam gryzło wnętrzności.
Czy Bóg pamiętał o nas? i dał nam umrzeć w ojczyźnie i w ziemi
gdzieśmy się urodzili?
Nie! Uczynił nas ludem Kaimów i ludem Samojedów... Przeklęty!
Tak mówił ów człowiek i ocierał usta, na których była krew świeża!
A na to zaś Anieli:
Nawróćcie się, rzekli: i proście Boga! albowiem pokażemy wam znak
jego gniewu ten sam, który był niegdyś znakiem przebaczenia.
I roześmieli się głośno ci ludzie, nie wiedząc że z Aniołami
rozmawiali, i rzekli: jakiż jest znak?
A wyciągnąwszy rękę Anieli, pokazali na wielka tęczę która
przebiegła i położyła się na półowicy chmurnych niebios, mówiąc:
Oto ten jest.
I straszliwe przerażenie zdjęło te ludojady na widok rzeczy tak
pięknéj i błyszczącéj, któréj Bóg użył na znak swego
rozgniewania.
A usta ich były otwarte, a języki czarne jak węgiel, a oczy ich
jakoby szklanne nie odwracały się od niebieskich kolorów.
I w zadziwieniu wyrzekli imię Chrystusa i poupadali martwi.
ROZDZIAŁ XV.
Tego samego dnia, przed wschodem słońca, siedział Anhelli na bryle
lodu, na miéjscu pustém, i ujrzał zbliżających się ku sobie dwóch
młodzieńców.
Po wietrze lekkim który szedł od nich, poczuł że byli od Boga,
i czekał co mu zwiastować będą, spodziewając się że śmierć.
A gdy go pozdrowili jak ziemscy ludzie, rzekł: poznałem was, nie
kryjcie się; Aniołami jesteście.
Przychodzicie-li pocieszyć mnie? Czy sprzeczać się ze smutkiem
który się nauczył w samotności milczenia?
I rzekli mu ci młodzieńcy: oto przyszliśmy ci zwiastować że
dzisiéjsze słońce wstanie jeszcze, lecz jutrzejsze nie pokaże się
nad ziemią.
Przyszliśmy ci zwiastować ciemność zimową i większą okropność niż
jacy ludzie doznali kiedy; samotność w ciemnościach.
Przyszliśmy ci zwiastować, że bracia twoi pomarli, jedząc trupy
i będąc wściekli od krwi ludzkiéj: a ty jesteś ostatni.
A jesteśmy ci sami, którzy przed wiekiem przyszli do chaty kołodzieja
i usiedli za jego stołem w cieniu lip pachnących.
Lud wasz wtenczas, był jako człowiek który się budzi i powiada sobie:
oto mnie rzecz miła czeka o południu i weselić się będę wieczorem...
Zwiastowaliśmy wam nadzieję, a teraz przyszliśmy zwiastować koniec
i nieszczęście, a Bóg nie kazał nam wyjawić przeszłości.
I rzekł im odpowiadając Anhelli: zaprawdę, urągacie mi mówiąc
o Piaście i o początku, wtenczas kiedy ja czekam śmierci a w życiu
mojém widziałem tylko nędzę!
Czy przyszliście przerazić mnie wołając: ciemności nadchodzą! Na
cóż wam przerażać tego co cierpi? nie dosyćże jest przerażenia
w grobowcu?
Życie moje zaczęło się od przerażenia. Ojciec mój umarł śmiercią
synów ojczyzny, zamordowany; a matka moja umarła z boleści po nim,
a jam był pogrobowcem.
Pierwsza lilija na grobie ojca mego jest moją rówienniczką,
a pierwsza róża na grobie matki mojéj była mi siostrą młodszą.
Oto mię w kołysce owionęła woń krwi ojcowskiej, i wyrosłem z twarzą
smutną i przelęknioną.
A gdym usiadał dzieckiem na kolanach u ludzi obcych, to gadałem
wyrazami przerażenia z ciemnością, a liść jesienny szumiący
z wichrami rozumiałem co szeptał.
Nad kołyską moją był przestrach; więc niech przynajmniéj sam smutek
cichy będzie w godzinę śmierci.
Idźcie! i powiedzcie Bogu, że jeżeli ofiara duszy przyjętą jest,
oddaję ją, i zgadzam się aby umarła.
Taki mam smutek w sercu, że mi światła Anielskie w przyszłości
natrętnémi są, a obojętny jestem na wieczność, a nawet znużony
jestem i chcę zasnąć.
A choć Bóg wié że jestem czysty na duszy i nieskalany żadnym
grzechem podłym--oto powiedzcie mu że jeżeli chce ofiary z duszy
mojéj... to ją dam.
I przerwali mu Anieli mówiąc: gubisz się... żądanie człowieka jest
sądem na niego.
A wieszli ty, czy od spokojności twojéj nie zależy żywot jaki, a może
żywot i los milijonów.
Możeś jest wybrany na ofiarę spokojną, a chcesz się zamienić w piorun
gwałtowny i być rzuconym w ciemność dla przestrachu zgrai?
I ukorzył się Anhelli mówiąc: Anieli przebaczcie mi! uniosłem się,
i skrzydła myśli moich uniosły mnie.
Więc będę cierpiał jak dawniéj: oto język mój rodzinny i mowa ludzka
zostanie we mnie jak harfa z porwanemi strónami... do kogoż mówić
będę?...
Ciemność będzie towarzyszem moim i krajem moim.
A oczy moje, jak służebnice które przestają pracować dla braku oliwy
w lampie wieczornéj.
A wzrok mój, jak gołębie latające po nocy, które się tłuką o drzewa
i skały piersią zlęknioną.
Płomieniste koła urodzą się w mozgu moim, i staną przed oczyma, jak
wierne sługi idące z latarniami przed panem.
I wyciągnę ręce w ciemności, aby ułowić którą z plam płomienistych
jak człowiek obłąkany.
Lecz okropności ziemi są niczém, zgryzota moja dla ojczyzny
okropniéjszą jest. Cóż uczynić?
O! dajcie mi moc milijona ludzi, a potém mękę milijona tych którzy
są w piekle.
Czemużem się targał i męczył dla rzeczy będącéj szaleństwem? czemu
nie żyłem spokojnie?
Rzuciłem się w rzekę nieszczęścia i fala jéj zaniosła mnie daleko
i już nie wrócę--Nigdy!
A znowu przerwali mu Anieli, mówiąc: oto się raz uniosłeś aż do
bluźnierstwa przeciwko duszy własnéj, a teraz bluznisz przeciwko
woli która była w tobie, kiedyś się poświęcił za ojczyznę.
Jestże jaki zły duch w najczystszych sercach ludzi, który je mięsza
i przerzuca za kres dobrego?
Ostrzegamy więc ciebie z woli Boskiéj, że za nie wiele godzin umrzesz...
przeto bądź spokojniejszy.
Usłyszawszy to Anhelli, spuścił głowę i poddał się woli Boskiéj.
A zaś Aniołowie odeszli.
ROZDZIAŁ XVI.
A zostawszy sam Anhelli, zawołał smutnym głosem: więc koniec już!
Cóż robiłem na ziemi? byłże to sen?
A gdy rozmyślał Anhelli o tajemnicach przyszłych, zaczerwieniło się
niebo i wybuchnęło wspaniałe słońce; a stanąwszy na kręgu ziemskim,
nie podniosło się czerwone jak ogień.
Korzystały z dnia krótkiego ptaki niebieskie i białe mewy, którym Bóg
uciekać kazał przed ciemnością, i wielkiemi tłumami leciały jęcząc.
Więc spójrzał na nie Anhelli i zawołał: gdzie wy lecicie o mewy?
I zdawało mu się że w jęku ptaków usłyszał głos odpowiadający mu:
lecimy do ojczyzny twojéj!
Czy każesz nam pozdrowić kogo? czy usiadłszy nad jakim miłym domem
zapiać w nocy pieśń nieszczęścia?
Aby się obudziła matka twoja, lub który z krewnych twoich, i zaczęli
płakać w ciemności z przerażenia:
Myśląc o synie którego pożarła kraina grobowcowa, i o bracie którego
pochłonęło nieszczęście.
Taki był głos ptaków, i rozkruszyło się serce w Anhellim, i upadł.
A słońce utonęło pod ziemią, i tylko jeszcze najwyżéj lecące ptaki
świetniały na szafirowém niebie, jak róż białych girlandy ulatujące
ku południowi.
Anhelli był umarły.
ROZDZIAŁ XVII.
W ciemności która była potém, rozwidniła się wielka zorza południowa
i pożar chmur.
A xiężyc znużony spuszczał się w płomienie niebios, jakoby gołąb'
biały spadający wieczorem na chatę czerwoną od słońca zachodu.
Eloe siedziała nad ciałem zmarłego, z gwiazdą melancholiczną na
rozpuszczonych włosach.
I oto nagle z płomienistéj zorzy wystąpił rycerz na koniu, zbrojny
cały i leciał z okropnym tententem.
Śnieg szedł przed nimi przed piersią konia, jak fala zapieniona przed
łodzią.
A w ręku rycerza była chorągiew, a na niéj trzy ogniste litery paliły
się.
I przyleciawszy ów rycerz nad trupa, zawołał grżmiącym głosem: tu
był żołnierz, niech wstanie!
Niech siada na koń, ja go poniosę prędzéj niż burza, tam gdzie się
rozweseli w ogniu.
Oto zmartwychwstają narody! oto z trupów są bruki miast! oto lud
przeważa!
Nad krwawemi rzekami i na krużgankach pałacowych stoją bladzi królowie,
trzymajcie szaty na piersiach szkarłatne, aby zakryć pierś przed kulą
świszczącą i przed wichrem zemsty ludzkiéj.
Korony ich ulatują z głów, jak orły niebieskie, i czaszki królów są
odkryte.
Bóg rzuca pioruny na głowy siwe i na obnażone z koron czoła.
Kto ma duszę, niech wstanie! niech żyje! bo jest czas żywota dla ludzi
silnych.
Tak mówił rycerz, a Eloe powstawszy z nad trupa, rzekła: rycerzu nie
budź go bo śpi.
On był przeznaczony na ofiarę, nawet na ofiarę serca. Rycerzu, leć
daléj, nie budź go.
Jam jest w części odpowiedzialna, że serce jego nie było tak czyste jak
dyamentowe źródło, i tak wonne jak lilije wiosenne.
To ciało do mnie należy, i to serce mojém było. Rycerzu koń twój
tentni, leć daléj!
I poleciał ów rycerz ognisty z szumem, jakoby burzy wielkiéj; a Eloe
usiadła nad ciałem martwego.
I uradowała się że serce jego nie obudziło się na głos rycerza i że
już spoczywał.
W DRUKARNI BOURGOGNE ET MARTINET, RUE JACOB, N^o 30
UWAGI DO WYDANIA ELEKTRONICZNEGO.
Zachowano oryginalną ortografię i interpunkcję (tudzież jej brak),
poza wymienionymi niżej drobnymi poprawkami, które wyglądały na błędy
drukarskie w wydaniu pierwotnym.
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| strona | tekst pierwotny | tekst poprawiony | wyjaśnienie |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 7 | niémi | niemi | "é" zamieniono na "e", |
| | | | na podstawie innych |
| | | | wystąpień słowa |
| | | | w tekście. |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 50 | Modlmy | Módlmy | "o" zamieniono na "ó". |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 72 | mówiąc. | mówiąc: | Kropkę poprawiono |
| | | | na dwukropek. |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 87 |drzwi które, | drzwi, które | Zmieniono położenie |
| | | | przecinka. |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 91 | Bog | Bóg | "o" zamieniono na "ó". |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
| 92 | imie | imię | "e" zamieniono na "ę". |
+--------+-----------------+------------------+------------------------+
Niektóre słowa w tekście występują w różnej pisowni, nie udało mi
się jednak ustalić, która z nich jest poprawna. Poniżej zamieszczona
została lista tych wyrazów (liczby w nawiasach oznaczają liczbę
wystąpień danej wersji).
+--------------------------+--------------------------+
| piękniéjsza (1) | piękniejsza (1) |
+--------------------------+--------------------------+
| miéjsce (2) | miejsce (4) |
+--------------------------+--------------------------+
| miéjscu (1) | miejscu (1) |
+--------------------------+--------------------------+
| podniosłszy (2) | podniósłszy (2) |
+--------------------------+--------------------------+
| wié (1) | wie (1) |
+----------------+---------+--------+-----------------+
| spojrzał (1) | spójrzał (2) | spójrzała (1) |
+----------------+------------------+-----------------+
End of the Project Gutenberg EBook of Anhelli, by Juliusz Slowacki
*** END OF THIS PROJECT GUTENBERG EBOOK ANHELLI ***
***** This file should be named 28121-0.txt or 28121-0.zip *****
This and all associated files of various formats will be found in:
https://www.gutenberg.org/2/8/1/2/28121/
Produced by Ewa "czupirek" Jaros (produced from images
generously made available by CBN Polona -
http:///www.polona.pl)
Updated editions will replace the previous one--the old editions
will be renamed.
Creating the works from public domain print editions means that no
one owns a United States copyright in these works, so the Foundation
(and you!) can copy and distribute it in the United States without
permission and without paying copyright royalties. Special rules,
set forth in the General Terms of Use part of this license, apply to
copying and distributing Project Gutenberg-tm electronic works to
protect the PROJECT GUTENBERG-tm concept and trademark. Project
Gutenberg is a registered trademark, and may not be used if you
charge for the eBooks, unless you receive specific permission. If you
do not charge anything for copies of this eBook, complying with the
rules is very easy. You may use this eBook for nearly any purpose
such as creation of derivative works, reports, performances and
research. They may be modified and printed and given away--you may do
practically ANYTHING with public domain eBooks. Redistribution is
subject to the trademark license, especially commercial
redistribution.
*** START: FULL LICENSE ***
THE FULL PROJECT GUTENBERG LICENSE
PLEASE READ THIS BEFORE YOU DISTRIBUTE OR USE THIS WORK
To protect the Project Gutenberg-tm mission of promoting the free
distribution of electronic works, by using or distributing this work
(or any other work associated in any way with the phrase "Project
Gutenberg"), you agree to comply with all the terms of the Full Project
Gutenberg-tm License (available with this file or online at
https://gutenberg.org/license).
Section 1. General Terms of Use and Redistributing Project Gutenberg-tm
electronic works
1.A. By reading or using any part of this Project Gutenberg-tm
electronic work, you indicate that you have read, understand, agree to
and accept all the terms of this license and intellectual property
(trademark/copyright) agreement. If you do not agree to abide by all
the terms of this agreement, you must cease using and return or destroy
all copies of Project Gutenberg-tm electronic works in your possession.
If you paid a fee for obtaining a copy of or access to a Project
Gutenberg-tm electronic work and you do not agree to be bound by the
terms of this agreement, you may obtain a refund from the person or
entity to whom you paid the fee as set forth in paragraph 1.E.8.
1.B. "Project Gutenberg" is a registered trademark. It may only be
used on or associated in any way with an electronic work by people who
agree to be bound by the terms of this agreement. There are a few
things that you can do with most Project Gutenberg-tm electronic works
even without complying with the full terms of this agreement. See
paragraph 1.C below. There are a lot of things you can do with Project
Gutenberg-tm electronic works if you follow the terms of this agreement
and help preserve free future access to Project Gutenberg-tm electronic
works. See paragraph 1.E below.
1.C. The Project Gutenberg Literary Archive Foundation ("the Foundation"
or PGLAF), owns a compilation copyright in the collection of Project
Gutenberg-tm electronic works. Nearly all the individual works in the
collection are in the public domain in the United States. If an
individual work is in the public domain in the United States and you are
located in the United States, we do not claim a right to prevent you from
copying, distributing, performing, displaying or creating derivative
works based on the work as long as all references to Project Gutenberg
are removed. Of course, we hope that you will support the Project
Gutenberg-tm mission of promoting free access to electronic works by
freely sharing Project Gutenberg-tm works in compliance with the terms of
this agreement for keeping the Project Gutenberg-tm name associated with
the work. You can easily comply with the terms of this agreement by
keeping this work in the same format with its attached full Project
Gutenberg-tm License when you share it without charge with others.
1.D. The copyright laws of the place where you are located also govern
what you can do with this work. Copyright laws in most countries are in
a constant state of change. If you are outside the United States, check
the laws of your country in addition to the terms of this agreement
before downloading, copying, displaying, performing, distributing or
creating derivative works based on this work or any other Project
Gutenberg-tm work. The Foundation makes no representations concerning
the copyright status of any work in any country outside the United
States.
1.E. Unless you have removed all references to Project Gutenberg:
1.E.1. The following sentence, with active links to, or other immediate
access to, the full Project Gutenberg-tm License must appear prominently
whenever any copy of a Project Gutenberg-tm work (any work on which the
phrase "Project Gutenberg" appears, or with which the phrase "Project
Gutenberg" is associated) is accessed, displayed, performed, viewed,
copied or distributed:
This eBook is for the use of anyone anywhere at no cost and with
almost no restrictions whatsoever. You may copy it, give it away or
re-use it under the terms of the Project Gutenberg License included
with this eBook or online at www.gutenberg.org
1.E.2. If an individual Project Gutenberg-tm electronic work is derived
from the public domain (does not contain a notice indicating that it is
posted with permission of the copyright holder), the work can be copied
and distributed to anyone in the United States without paying any fees
or charges. If you are redistributing or providing access to a work
with the phrase "Project Gutenberg" associated with or appearing on the
work, you must comply either with the requirements of paragraphs 1.E.1
through 1.E.7 or obtain permission for the use of the work and the
Project Gutenberg-tm trademark as set forth in paragraphs 1.E.8 or
1.E.9.
1.E.3. If an individual Project Gutenberg-tm electronic work is posted
with the permission of the copyright holder, your use and distribution
must comply with both paragraphs 1.E.1 through 1.E.7 and any additional
terms imposed by the copyright holder. Additional terms will be linked
to the Project Gutenberg-tm License for all works posted with the
permission of the copyright holder found at the beginning of this work.
1.E.4. Do not unlink or detach or remove the full Project Gutenberg-tm
License terms from this work, or any files containing a part of this
work or any other work associated with Project Gutenberg-tm.
1.E.5. Do not copy, display, perform, distribute or redistribute this
electronic work, or any part of this electronic work, without
prominently displaying the sentence set forth in paragraph 1.E.1 with
active links or immediate access to the full terms of the Project
Gutenberg-tm License.
1.E.6. You may convert to and distribute this work in any binary,
compressed, marked up, nonproprietary or proprietary form, including any
word processing or hypertext form. However, if you provide access to or
distribute copies of a Project Gutenberg-tm work in a format other than
"Plain Vanilla ASCII" or other format used in the official version
posted on the official Project Gutenberg-tm web site (www.gutenberg.org),
you must, at no additional cost, fee or expense to the user, provide a
copy, a means of exporting a copy, or a means of obtaining a copy upon
request, of the work in its original "Plain Vanilla ASCII" or other
form. Any alternate format must include the full Project Gutenberg-tm
License as specified in paragraph 1.E.1.
1.E.7. Do not charge a fee for access to, viewing, displaying,
performing, copying or distributing any Project Gutenberg-tm works
unless you comply with paragraph 1.E.8 or 1.E.9.
1.E.8. You may charge a reasonable fee for copies of or providing
access to or distributing Project Gutenberg-tm electronic works provided
that
- You pay a royalty fee of 20% of the gross profits you derive from
the use of Project Gutenberg-tm works calculated using the method
you already use to calculate your applicable taxes. The fee is
owed to the owner of the Project Gutenberg-tm trademark, but he
has agreed to donate royalties under this paragraph to the
Project Gutenberg Literary Archive Foundation. Royalty payments
must be paid within 60 days following each date on which you
prepare (or are legally required to prepare) your periodic tax
returns. Royalty payments should be clearly marked as such and
sent to the Project Gutenberg Literary Archive Foundation at the
address specified in Section 4, "Information about donations to
the Project Gutenberg Literary Archive Foundation."
- You provide a full refund of any money paid by a user who notifies
you in writing (or by e-mail) within 30 days of receipt that s/he
does not agree to the terms of the full Project Gutenberg-tm
License. You must require such a user to return or
destroy all copies of the works possessed in a physical medium
and discontinue all use of and all access to other copies of
Project Gutenberg-tm works.
- You provide, in accordance with paragraph 1.F.3, a full refund of any
money paid for a work or a replacement copy, if a defect in the
electronic work is discovered and reported to you within 90 days
of receipt of the work.
- You comply with all other terms of this agreement for free
distribution of Project Gutenberg-tm works.
1.E.9. If you wish to charge a fee or distribute a Project Gutenberg-tm
electronic work or group of works on different terms than are set
forth in this agreement, you must obtain permission in writing from
both the Project Gutenberg Literary Archive Foundation and Michael
Hart, the owner of the Project Gutenberg-tm trademark. Contact the
Foundation as set forth in Section 3 below.
1.F.
1.F.1. Project Gutenberg volunteers and employees expend considerable
effort to identify, do copyright research on, transcribe and proofread
public domain works in creating the Project Gutenberg-tm
collection. Despite these efforts, Project Gutenberg-tm electronic
works, and the medium on which they may be stored, may contain
"Defects," such as, but not limited to, incomplete, inaccurate or
corrupt data, transcription errors, a copyright or other intellectual
property infringement, a defective or damaged disk or other medium, a
computer virus, or computer codes that damage or cannot be read by
your equipment.
1.F.2. LIMITED WARRANTY, DISCLAIMER OF DAMAGES - Except for the "Right
of Replacement or Refund" described in paragraph 1.F.3, the Project
Gutenberg Literary Archive Foundation, the owner of the Project
Gutenberg-tm trademark, and any other party distributing a Project
Gutenberg-tm electronic work under this agreement, disclaim all
liability to you for damages, costs and expenses, including legal
fees. YOU AGREE THAT YOU HAVE NO REMEDIES FOR NEGLIGENCE, STRICT
LIABILITY, BREACH OF WARRANTY OR BREACH OF CONTRACT EXCEPT THOSE
PROVIDED IN PARAGRAPH F3. YOU AGREE THAT THE FOUNDATION, THE
TRADEMARK OWNER, AND ANY DISTRIBUTOR UNDER THIS AGREEMENT WILL NOT BE
LIABLE TO YOU FOR ACTUAL, DIRECT, INDIRECT, CONSEQUENTIAL, PUNITIVE OR
INCIDENTAL DAMAGES EVEN IF YOU GIVE NOTICE OF THE POSSIBILITY OF SUCH
DAMAGE.
1.F.3. LIMITED RIGHT OF REPLACEMENT OR REFUND - If you discover a
defect in this electronic work within 90 days of receiving it, you can
receive a refund of the money (if any) you paid for it by sending a
written explanation to the person you received the work from. If you
received the work on a physical medium, you must return the medium with
your written explanation. The person or entity that provided you with
the defective work may elect to provide a replacement copy in lieu of a
refund. If you received the work electronically, the person or entity
providing it to you may choose to give you a second opportunity to
receive the work electronically in lieu of a refund. If the second copy
is also defective, you may demand a refund in writing without further
opportunities to fix the problem.
1.F.4. Except for the limited right of replacement or refund set forth
in paragraph 1.F.3, this work is provided to you 'AS-IS' WITH NO OTHER
WARRANTIES OF ANY KIND, EXPRESS OR IMPLIED, INCLUDING BUT NOT LIMITED TO
WARRANTIES OF MERCHANTIBILITY OR FITNESS FOR ANY PURPOSE.
1.F.5. Some states do not allow disclaimers of certain implied
warranties or the exclusion or limitation of certain types of damages.
If any disclaimer or limitation set forth in this agreement violates the
law of the state applicable to this agreement, the agreement shall be
interpreted to make the maximum disclaimer or limitation permitted by
the applicable state law. The invalidity or unenforceability of any
provision of this agreement shall not void the remaining provisions.
1.F.6. INDEMNITY - You agree to indemnify and hold the Foundation, the
trademark owner, any agent or employee of the Foundation, anyone
providing copies of Project Gutenberg-tm electronic works in accordance
with this agreement, and any volunteers associated with the production,
promotion and distribution of Project Gutenberg-tm electronic works,
harmless from all liability, costs and expenses, including legal fees,
that arise directly or indirectly from any of the following which you do
or cause to occur: (a) distribution of this or any Project Gutenberg-tm
work, (b) alteration, modification, or additions or deletions to any
Project Gutenberg-tm work, and (c) any Defect you cause.
Section 2. Information about the Mission of Project Gutenberg-tm
Project Gutenberg-tm is synonymous with the free distribution of
electronic works in formats readable by the widest variety of computers
including obsolete, old, middle-aged and new computers. It exists
because of the efforts of hundreds of volunteers and donations from
people in all walks of life.
Volunteers and financial support to provide volunteers with the
assistance they need are critical to reaching Project Gutenberg-tm's
goals and ensuring that the Project Gutenberg-tm collection will
remain freely available for generations to come. In 2001, the Project
Gutenberg Literary Archive Foundation was created to provide a secure
and permanent future for Project Gutenberg-tm and future generations.
To learn more about the Project Gutenberg Literary Archive Foundation
and how your efforts and donations can help, see Sections 3 and 4
and the Foundation web page at https://www.pglaf.org.
Section 3. Information about the Project Gutenberg Literary Archive
Foundation
The Project Gutenberg Literary Archive Foundation is a non profit
501(c)(3) educational corporation organized under the laws of the
state of Mississippi and granted tax exempt status by the Internal
Revenue Service. The Foundation's EIN or federal tax identification
number is 64-6221541. Its 501(c)(3) letter is posted at
https://pglaf.org/fundraising. Contributions to the Project Gutenberg
Literary Archive Foundation are tax deductible to the full extent
permitted by U.S. federal laws and your state's laws.
The Foundation's principal office is located at 4557 Melan Dr. S.
Fairbanks, AK, 99712., but its volunteers and employees are scattered
throughout numerous locations. Its business office is located at
809 North 1500 West, Salt Lake City, UT 84116, (801) 596-1887, email
[email protected]. Email contact links and up to date contact
information can be found at the Foundation's web site and official
page at https://pglaf.org
For additional contact information:
Dr. Gregory B. Newby
Chief Executive and Director
[email protected]
Section 4. Information about Donations to the Project Gutenberg
Literary Archive Foundation
Project Gutenberg-tm depends upon and cannot survive without wide
spread public support and donations to carry out its mission of
increasing the number of public domain and licensed works that can be
freely distributed in machine readable form accessible by the widest
array of equipment including outdated equipment. Many small donations
($1 to $5,000) are particularly important to maintaining tax exempt
status with the IRS.
The Foundation is committed to complying with the laws regulating
charities and charitable donations in all 50 states of the United
States. Compliance requirements are not uniform and it takes a
considerable effort, much paperwork and many fees to meet and keep up
with these requirements. We do not solicit donations in locations
where we have not received written confirmation of compliance. To
SEND DONATIONS or determine the status of compliance for any
particular state visit https://pglaf.org
While we cannot and do not solicit contributions from states where we
have not met the solicitation requirements, we know of no prohibition
against accepting unsolicited donations from donors in such states who
approach us with offers to donate.
International donations are gratefully accepted, but we cannot make
any statements concerning tax treatment of donations received from
outside the United States. U.S. laws alone swamp our small staff.
Please check the Project Gutenberg Web pages for current donation
methods and addresses. Donations are accepted in a number of other
ways including including checks, online payments and credit card
donations. To donate, please visit: https://pglaf.org/donate
Section 5. General Information About Project Gutenberg-tm electronic
works.
Professor Michael S. Hart was the originator of the Project Gutenberg-tm
concept of a library of electronic works that could be freely shared
with anyone. For thirty years, he produced and distributed Project
Gutenberg-tm eBooks with only a loose network of volunteer support.
Project Gutenberg-tm eBooks are often created from several printed
editions, all of which are confirmed as Public Domain in the U.S.
unless a copyright notice is included. Thus, we do not necessarily
keep eBooks in compliance with any particular paper edition.
Most people start at our Web site which has the main PG search facility:
https://www.gutenberg.org
This Web site includes information about Project Gutenberg-tm,
including how to make donations to the Project Gutenberg Literary
Archive Foundation, how to help produce our new eBooks, and how to
subscribe to our email newsletter to hear about new eBooks.
Anhelli
Subjects:
Download Formats:
Excerpt
The Project Gutenberg EBook of Anhelli, by Juliusz Slowacki
This eBook is for the use of anyone anywhere at no cost and with
almost no restrictions whatsoever. You may copy it, give it away or
re-use it under the terms of the Project Gutenberg License included
with this eBook or online at www.gutenberg.org
Read the Full Text
— End of Anhelli —
Book Information
- Title
- Anhelli
- Author(s)
- Słowacki, Juliusz
- Language
- Polish
- Type
- Text
- Release Date
- February 19, 2009
- Word Count
- 14,663 words
- Library of Congress Classification
- PG
- Bookshelves
- Browsing: Literature, Browsing: Poetry
- Rights
- Public domain in the USA.